Vikersundbakken – największa[1] skocznia narciarska na świecie znajdująca się w Vikersund. Jest jedynym w Skandynawii i jednym z pięciu[2] sześciu mamutów. Można tam skakać naprawdę daleko, gdyż punkt K jest dopiero na 200. metrze, HS na 240. i można tam wylądować nawet za 250 metrem[3]. Co prawda, lepiej skoczyć kilka metrów mniej, aby wygrać, bo tam to już na dwudziestki[4] praktycznie nie da się skoczyć. Z niewyjaśnionych powodów mają na rozbiegu belkę zerową oraz trzy minusowe. Co ciekawe, chociaż jest to największa skocznia świata, średnia długość skoku w zawodach jest tu z reguły mniejsza, niż na innych mamutach.
Historia[]
Wbrew pozorom, historia skoczni nie zaczyna się w 2010 roku. Wybudowano ją już w 1935. Istniała przez wiele lat i była, jak inne mamuty, powoli powiększana. Rekordzista Harri Olli potrafił tam polecieć nawet ładne 219 metrów[5]. Jednak właściciel poleciał do Planicy i gdy zobaczył wtedy największą skocznię na świecie, pomyślał, że Norwegia nie może być gorsza od jakiejś małej Słowenii. Nakazał wyburzenie części starej Vikersundbakken i postawienie dużo większej. Różnicę między nimi najlepiej pokazuje fakt, że na otwarciu stadionu niewalczący w Pucharze Świata słaby Norweg, który miał rekord życiowy koło 180 m potrafił doskoczyć do wyniku Olliego[6]. Później bite tam były kolejne rekordy, aż do 2017 roku. Wtedy pewien krasnal skoczek niewysokiego wzrostu imieniem Stefan Kraft skoczył 253,5 metra i ustanowił rekord nie do pobicia, bo niedługo później stwierdzone zostało, że należy zmienić zeskok, przez co nie da się już wylądować tak daleko. Genialna decyzja!
Zobacz też[]
Przypisy
- ↑ No przynajmniej oficjalnie
- ↑ A Copper Peak?
- ↑ Ale jury długo dbało, żeby nikt tego nie sprawdził.
- ↑ Uczciwe!
- ↑ Oficjalnie, bo 220,5 metra z treningu jakiegoś losowego Norwega to oczywiście przypadek.
- ↑ Chociaż z drugiej strony, patrząc na specyfikę skoczni, mógł po prostu spędzać długie godziny w pewnej grze