FIS Cup w skokach narciarskich – ostatnia międzynarodowa liga skoków, miejsce dla najdenniejszych z dennych, którzy to nawet na Puchar Kontynentalny się nie łapią, a prawdziwy Puchar Świata widują tylko w telewizji. Startują tam tylko ośmiolatkowie, miernoty, emeryci i jednonodzy. Dla pozostałych byłaby to zbyt wielka plama na honorze.
Mistrzowie[]
FIS Cup jest rozgrywany od roku 2005. Większość zawodników, którzy są w stanie tam wygrywać, po góra 3-4 konkursach jest przenoszona do Pucharu Kontynentalnego, żeby nie kompromitowali się przebywaniem w takim towarzystwie. W związku z tym zwycięzcą klasyfikacji generalnej z reguły zostaje ten, którego trenerzy najdłużej przetrzymają na tym poziomie rozgrywek. Nie ma się zatem co dziwić, że najczęściej są to Austriacy, Niemcy czy Słoweńcy. Wątpliwym jest jednak, że dla tych zawodników to naprawdę jest jakieś wyróżnienie - puchary za zwycięstwa wolą oni przetopić na bezładną masę i sprzedać za grosze, byleby im nie przypominały o tych strasznych chwilach.
Osobną kategorią są zawodnicy, którzy faktycznie są aż tak żenujący, że nadają się tylko do FIS Cupu, ale jednocześnie na tyle przyzwoici, że udaje im się zdobywać punkty w obsadzie większej, niż trzydziestoosobowa. Niektórym z nich udaje się uciułać tyle oczek, że po trzydziestu konkursach są w stanie rywalizować ze średniakami startującymi 4-5 razy. W taki sposób swoje jedyne trofea na międzynarodowym poziomie zdobyły takie gwiazdy, jak Felix Brodauf[1] czy Tomáš Zmoray[2] - którzy nawet na Letalnicy nie są w stanie skoczyć 175 metrów, o punkcie K nie mówiąc. Pojedyncze zwycięstwa mają na swoim koncie także przedstawiciele paru innych sportowych potęg, jak chociażby taki Kazachstan czy Rumunia...
Zasady[]
Ponieważ nie wszyscy zawodnicy chcą startować w FIS Cupie, ale za to wszyscy bardzo chętnie sobie poskaczą, wprowadzono zasadę, że jeśli pojawi się mniej, niż 5 reprezentacji, to można zacząć nazywać to zbiorowym treningiem. To bardzo sprytne założenie, ponieważ wtedy nagle zaczynają ściągać tłumy... i zawody da się już rozegrać.
W trosce o zdrowie i życie zawodników, konkursy rozgrywa się tylko na małych i normalnych skoczniach. Duże są tylko dla ekspertów z PŚ, a mamuty... mamuty by bolały, i to bardzo. Taki jest przynajmniej oficjalny powód. Prawda jest taka, że mniejszych skoczni jest więcej, a zatem na pewno znajdą się jakieś oddalone od cywilizacji - bo jeszcze tego by brakowało, żeby tę parodię skoków narciarskich mieli oglądać jacyś kibice. A jakby ktoś to jeszcze nagrał i wrzucił gdzieś do internetu, mógłby się chyba spodziewać linczu ze strony ośmieszonych w ten sposób zawodników...[3]
Co ciekawe w ramach jednego sezonu FIS Cupu wchodzą zarówno odbywające się latem, jak i zimą. Dzieje się to z prostego powodu, nikomu nie chce się liczyć dla tych patałachów oddzielnie igielit oraz zawody na śniegu, w obu przypadkach będą upokarzać się identycznie.
Przypisy