Gra w brydża jest jak seks - jeśli nie masz dobrego partnera, musisz mieć chociaż dobrą rękę
Brydżowe mądrości filozoficzne
Brydż – gra karciana, w której czworo uczestników podzielonych na dwie pary próbuje zgadnąć, co trzyma w ręce partner[1] i czy da się tym zrobić krzywdę przeciwnikom. W rozgrywce, rzecz jasna. Ponadto w opinii samych brydżystów bardzo profesjonalny i skomplikowany sport.
Podstawowe zasady[]
Liczba brydżystów w danym pomieszczeniu zawsze musi być wielokrotnością czwórki. Jeśli graczy będzie trzech, nastąpi u nich reakcja podobna do zachowań emo. Alternatywnie pierwsza osoba, która się do takich brydżystów zbliży, zostanie wciągnięta do gry siłą i zacznie zachowywać się jak oni - to znowu przypomina atak zombie. Istnieją co prawda wersje brydża na trzech, ale to już traci swój urok. Jeśli natomiast w pokoju znajdzie się pięciu graczy, zaczną oni rywalizować ze sobą aż do wyeliminowania najsłabszego osobnika. Dalej rozgrywka toczy się normalnie. Trwa tak długo, aż jedna z par wygra dwie partie, niekoniecznie polityczne.
Właściwa gra dzieli się w każdym rozdaniu na dwie fazy: licytację i rozgrywkę. Gracze otrzymują po 13 kart, od dwójki do asa. Jokery można wyrzucić. Podczas licytacji pary podpisują ze sobą kontrakt na to, ile lew jedna z nich jest w stanie ugrać. W ramach rozgrywki próbuje ten sam kontrakt ugrać. Cała zabawa polega na tym, że rozgrywający dowiaduje się, jakie karty ma partner, dopiero po licytacji. Wyjątkiem jest gra na Kurniku z jednoczesnym zastosowaniem jakichś komunikatorów internetowych. Ach, gwoli ścisłości... przeciwnicy też widzą te karty.
Najgorsze w tym wszystkim jest podsumowanie rozgrywki. O ile lewy jeszcze łatwo policzyć, o tyle dużo ciężej jest przypisać za to punkty. Nie ma jednak problemu! Z nami poznasz kilka podstawowych reguł, które pozwolą grać w prawdziwego brydża ze znajomymi:
- wzięcie lewy w treflach lub w karo - 20 punktów;
- wzięcie lewy w kierach lub w pikach - 30 punktów;
- wzięcie lewy bez atu - promocyjnie, 40 punktów za pierwszą lewę i 30 za kolejne;
- za każdą lewę poniżej kontraktu - 50 punktów dla przeciwników przed zdobyciem pierwszej partii lub 100 po;
- dwie partie - 700 lub 500 punktów;
- poker - 150 punktów[2];
- 4 asy w jednej ręce - 150 punktów;
- 5 asów w jednej ręce - darmowy lot na trasie okno-chodnik;
- wylicytowanie i zdobycie 12 lew - 750 punktów;
- wylicytowanie i zdobycie 13 lew - 1500 punktów;
- chwilowe odejście od stołu pary przeciwnej - dwa dodatkowe zera na końcu swojego wyniku.
Dodatkowo należy pamiętać, że w przypadku kontry punkty mnoży się razy 2, a w przypadku rekontry - razy 4. Punkty można dopisywać pod kreską - za to, co się wylicytowało i ugrało - lub nad kreską - za wszystko inne. Żeby zdobyć partię, trzeba mieć pod kreską 100 punktów. Wtedy wszystko się podkreśla i gra się dalej z nową definicją pisania pod kreską. Gdy jedna z par wygra dwie partie, punkty sumuje się i dzieli przez 100.
Konwencje[]
Po skończonym rozdaniu jeden brydżysta krzyczy na drugiego:
- Ty idioto!!! Czemu wyszedłeś z kiera?!
- Przecież pokazywałeś mi serce!
- A jak niby robi serce??? Pik, pik, pik!!!
Gra w brydża bez rękoczynów nie jest grą w brydża
Ponieważ porównanie swoich kart z partnerem w celu wypracowania jakiejś wspólnej strategii jest nielegalne i z reguły kończy się agresją ze strony przeciwników, brydżyści wypracowali sobie inne metody komunikacji. Ci mniej profesjonalni po prostu komunikują się poprzez bardzo mało zrozumiałe i klarowne wypowiedzi z gatunku Czesiek, masz coś w pikach?. Ci bardziej profesjonalni używają konwencji licytacyjnych. Konwencji jest mniej więcej tyle, ile par brydżowych, bo tak naprawdę każdy może wymyślić i stosować swoje. Przykładowe to:
- Stayman - gracz licytuje 1 bez atu, jednocześnie pytając partnera o to, czy ma chociaż po 4 karty w starszych kolorach. Może uzyskać odpowiedź:
- 2 karo - nie, nie mam nic;
- 2 kier - tak, mam 4 piki;
- 2 pik - tak, mam 4 kiery;
- 2 bez atu - tak, mam to i to.
- Transfer po BA - gracz licytuje 1 bez atu, jednocześnie pokazując partnerowi, że ma w miarę silne i równe karty we wszystkich kolorach. Partner mu odpowiada:
- 2 karo - tak, mam 5 kierów;
- 2 kier - tak, mam 5 pików;
- 3 karo - tak, mam całą masę kierów;
- 3 kier - tak, mam całą masę pików;
- 4 karo/4 kier/jeszcze wyżej - THIS IS SPARTA!!!
- 2 karo Wilkosza - gracz zaczyna licytować od 2 karo, jednocześnie nie mówiąc partnerowi absolutnie nic. Otrzymuje na to odpowiedź:
- 2 kier - no chyba coś cię boli, ja tego nie gram.
- 2 pik - jak wyżej.
- 3 trefl - jak wyżej.
- 2 bez atu - taaak, zbierzmy wszystkie karty!
Jak widać, konwencje brydżowe są bardzo przejrzystą metodą na dogadanie się z partnerem. Do tego dochodzi licytacja naturalna, która dopełnia tego ogromu opcji, jakie stają przed graczem. I w ogóle tego nie komplikuje. Wcale.
Słownictwo[]
Żeby móc w pełni dogadać się z brydżystą, musisz poznać jego język. To całkiem proste - różni się on od tradycyjnego polskiego tylko słownictwem. Gramatyka i inne bzdury tego typu zostają po naszemu.
- atut – karta w kolorze atutowym, który został ustalony podczas licytacji. Jeśli nie masz karty w jakimś kolorze, możesz położyć atuta i wygrać. Wzięcie asa, króla i damy na atutową dwójkę wcale nie jest złośliwe - no chyba, że as należy do partnera, wtedy jest po prostu głupie.
- długość koloru – po prostu liczba kart w danym kolorze. Określa się to przez liczebnik i najlepszą kartę w kolorze, bo to najlepszy wyznacznik tego, czy jest szansa coś z tym ugrać. I tak, siódma dziesiątka to absolutny śmietnik, ale już z czwartym królem możesz próbować grać. O ile z licytacji partnera wywnioskujesz, że on ma tam chociaż czwartą damę. Jeśli okaże się, że nie ma - życzymy szczęścia.
- fit – patrz wyżej. Jeśli razem z partnerem macie 8 kart w kolorze - macie fita i możecie grać. Jeśli nie, przeciwnicy pokonają was waszymi atutami. Nawiasem mówiąc, przy 8 kartach też jest ryzyko - jeśli rozkład jest 4-4 u rozgrywających i 5-0 u przeciwników, to jeden z rywali jednak jest mocniejszy... o jeden za dużo.
- dziadek – partner rozgrywającego, którego jedynym zadaniem jest wyłożenie swoich kart na stół do powszechnego wglądu. Potem teoretycznie powinien rzucać te karty, które powie mu kolega - jednak w praktyce wykorzystuje ten czas na pójście za potrzebą lub przyniesienie kolejnego piwa.
- figury – walet, dama, król, as.
- honory – 10, walet, dama, król, as. Po co się to odróżnia od figur? Bo tak.
- blotki – cały pozostały spam. Głównym zastosowaniem jest podrzucanie tego przeciwnikowi, kiedy kładzie asa, by móc trochę później samemu dać króla czy damę.
- książka – maksymalna ilość lew, jaką mogli wziąć obrońcy, żeby rozgrywający jeszcze miał szansę wypełnić kontrakt. W przypadku książki można puścić jakąś klimatyczną muzykę, np. Eye of the Tiger zespołu Survivor.
- k***a – choć występuje w grze bardzo często, nie jest odzywką brydżową.
Brydżysta a świat[]
Przeciętny brydżysta jest wielkim fanem Janusza Korwin-Mikkego niezależnie od własnych poglądów politycznych. Wcale nie musi też na niego głosować. Pan Janusz jest po prostu Mistrzem Krajowym w brydżu[3] i napisał na ten temat kilka książek. Kandydował w związku z tym na stanowisko prezesa Polskiego Związku Szachowego.
Standardem jest, że utalentowany brydżysta jest beznadziejny w szachy i na odwrót. Nic w przyrodzie nie ginie. Zatem jeśli uda ci się wyzwać parę Kasparow-Karpow na partię brydża, matematycznie rzecz biorąc powinieneś wygrać. Problem w tym, że oni też pewnie o tym wiedzą.
Przy grze w brydża obowiązuje jedna żelazna zasada, której każdy musi się trzymać. Jeśli gracz gra w parze z żoną, ona może ustalić taki kontrakt, jaki tylko chce, a mężowi nie wolno się sprzeciwić. Nigdy. Musi spasować.
Przypisy